Cieszę się, że to czytasz, bo to oznacza, że chcesz coś zmienić w swoich spacerach z psem. Że nie bagatelizujesz ciągnięcia na smyczy, tylko szukasz odpowiedzi, jak sobie z tym poradzić.
Zacznę dla Ciebie pozytywnym akcentem – nie jesteś odosobniony/a. Ba! Powiem więcej – nawet wielu szkoleniowców i zawodników psich sportów ma ten sam problem. Ale nie budujmy swojej wartości na nieszczęściu innych, znasz przecież problem od podszewki i wiesz, że spacer z psim pociągowcem do przyjemności nie należy.
Zacznijmy zatem od określenia źródła sytuacji. Co powoduje, że pies ciągnie na smyczy?
Po pierwsze – pies naturalnie porusza się szybciej niż człowiek. Więc już na początku jesteśmy nieco na przegranej pozycji, jeśli nie nauczymy psa poruszania się naszym tempem. On z tego nie wyrośnie. No dobra, wyrośnie – na starość, gdy kręgosłup i nogi odmówią posłuszeństwa. Ale patrząc realnie – to kilkanaście lat spacerów z wysokim ryzykiem wywrotki, wyrwanej ręki z barku, zdartych kolan, emocji tak wspaniałych, że tylko miłość do psa powstrzymuje od morderstwa. To ucieczki z ulubionych niegdyś ścieżek spacerowych, bo ulubione są także innych psiarzy, a wtedy to już dramat i łzy, i zaklęcia lecą.
Po drugie – uczymy psa ciągnięcia na smyczy. Kto z Was przyzna szczerze, że pies bez smyczy chodzi cały czas w pobliżu, często wymusza kontakt wzrokowy, a jak tylko zapniecie psa na smycz, „diabeł wcielony się włącza”. Praktycznie od pierwszego spaceru uczymy psa, że ciągnięcie na smyczy przynosi korzyść. Bo pies szybko dojdzie do ćwierkającej koleżanki, która razem z Wami nie mogła się doczekać szczeniaczka. Bo przecież to szczeniak i musi natychmiast na trawnik, bo siusiu, bo niuch niuch, bo zapachy, a psi nos taki święty, że grzech mu zakazać.
Po trzecie – bo spacer to emocje. Ogrom atrakcji, przyjemność liczona kilometrami, najlepiej w dzikim pędzie, piłki, szarpaki, a czasem i szalone bażanty na drodze tudzież łakome wiewiórki. Spójrzmy na to inaczej – gdybyś na każdym spacerze miły Czytelniku znajdował 100tysięcy, jak szybko byś śmigał uliczkami miasta?? Serio znalazłby się czas na odpoczynek, głębszy oddech, przemyślenia, spokojne rozmowy ze spotkanymi ludźmi? A gdyby jakaś siła wyższa spowolniała Twój krok od czasu do czasu to frustracji by nie było? Szczerze wątpię i coś czuję, że delikatnie mi teraz przytakujesz. Biologia rządzi się swoimi prawami, a emocje i myślenie są na przeciwnych biegunach, pamiętaj o tym 🙂